Poprawność polityczna

Jedna z rzeczy, która uderza mnie tutaj to poprawność polityczna. To było coś co rzuciło mi się tu w oczy od samego początku. Im dłużej tu mieszkam tym bardziej widzę jak także i dla mnie staje się naturalna. Zmianę w sobie dostrzegam zwłaszcza, gdy mam do czynienia z Europejczykami (i wcale nie mam na myśli tylko moich rodaków), którzy niedawno zawitali na ten kontynent. Zauważyłam, że my Europejczycy mamy tendencje do bardziej brutalnego oceniania innych nacji i trochę takiego wywyższania się. Czy Amerykanie kochają i tolerują wszystkich? Nie, ale nauczyli się nie wypowiadać swoich osądów wszędzie i przy wszystkich. Ktoś zaraz powie, że to hipokryzja. A ja uważam inaczej. Każdy ma swoją opinię, ale to nie znaczy, że trzeba ją artkułować na głos. Ja też nie jestem fanką wszystkich zachowań (i swoje czasem pomyślę) i mogę się założyć, że niektóre moje cechy drażnią innych, ale krzywe spojrzenia, komentarze pod nosem, czy okazywanie tego nikomu nie ułatwią życia.  Prawda jest taka, że tak naprawdę nikogo nie obchodzi, co sądzicie.

Zdania, które słyszałam od Europejczyków: „Wiesz, uczył się w Afryce, to co on tam umie”, „No widzę, że lubisz sobie zjeść. Może jakaś dieta?”, „Haha, wygląda jak pedał”, i kilka innych, których wstyd powtarzać, nie usłyszałabym tu na ulicy (nie mówię o prywatnych rozmowach w czterech ścianach). A jeśli nawet się zdarzą to zakończą się wielką kłótnią, w którą zaangażują się  świadkowie zdarzenia, albo aferą, o której będą mówiły media. Klepnięcie nieznanej kobiety w tyłek na imprezie, co u nas wydaje się „takie nieszkodliwe”, tu jest nie do pomyślenia. Jeśli nie dorwie Was ochroniarz to dorwą Was znajomi tej dziewczyny i wtedy nic już Was nie ocali. 

To także znaczy, że zaczyna dochodzić do ekstremów, kiedy to trzeba bardzo uważać na to co się mówi i jak się na kogoś patrzy, bo wszystko może zostać potraktowane jako obraza. Ktoś może powiedzieć: jaka to wolność, skoro nic nie można? A ja powiem: to wolność drugiego człowieka do jego własnego życia i jego przestrzeni. Do życia i przestrzeni, które wcale nie muszą Wam się podobać, ale które powinniście uszanować – dostając w zamian to samo.

Poza tym będąc w NY czystą głupotą byłoby dawanie komuś do zrozumienia, że jest gorszy, bo nie jest jak…my? Rzecz w tym, że tu nikt nie jest jak my. I całe szczęście!

Share: