House balls wg Gaskina, czyli czym jest „voguing”

Artykuł o fotografiach Gaskina wpadł w moje ręce przypadkowo w jednym z listopadowych numerów „New York Times’a”. Temat samych fotografii wydał mi się na tyle ciekawy, że spędziłam cały wieczór przekopując internet.

Gerard H.Gaskin jest fotografem pochodzącym z Trynidadu; od ponad dwóch dekad zajmuje się portretowaniem podziemnej sceny gejowskiej i transgenderowej. Chodzi o imprezy zwane „house balls”. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam, więc rzuciłam się na google. Okazało się, że imprezy te mają już ponad 30-letnią tradycję i są kluczową formą wyrazu – wciąż jeszcze undergroundowej – subkultury LGBT zwanej „ballroom coummunity” albo „ball culture”. 

Owa subkultura składa się z Houses (czyli „domów”), zwanych również „families” („rodzinami”). Każda ma głowę rodziny i nazwę, którą przejmują wszyscy jej członkowie (nazwa zwykle pochodzi od znanego projektanta mody). Wszyscy ich członkowie muszą podporządkować się zasadom panującym w domu.

Impreza „house ball” ma kilka kategorii, w których zawodnicy rywalizują za pomocą „chodzenia” („walk”). Każdy dom próbuje znaleźć reprezentanta dla poszczególnych (często zaskakujących)  kategorii, którymi mogą być np. „Piękna twarz”, „Twarz 30-stolatka”, „Gej, który chodzi jak modelka a nie jak gej”.  Zwycięzca wychodzi z takiej imprezy z trofeum. Chodzenie i cała ta impreza to nawiązanie do pokazów mody i sposobu bycia modelek na wybiegu.  Uczestnicy starają się przyjmować takie pozy, jakie one przyjmują – także te znane z magazynów mody. To z kolei zaowocowało „voguingem”. Kojarzycie teledysk Madonny „Vogue”? 

To jest właśnie voguing, o którym artystka dowiedziała się uczestnicząc w kilku takich imprezach.

Znalazłam krótki filmik na temat „house balls”, który doskonale obrazuje tę subkulturę (jak się okazuje, filmików na ten temat jest cała masa). 

Podobno doskonały portret tej subkultury znajduje się w dokumencie „Paris is Burning”, który mam wielką nadzieję obejrzeć. 

Środowiska, które fotografował Gaskin, składały się głównie z Latynosów i czarnoskórych, marginalizowanych zarówno przez społeczeństwo jak i własne biologiczne rodziny. Dopiero „rodziny” vougingowe pozwoliły im w pełni cieszyć się tym, kim są. A także: wyrazić się w pełny sposób.

Zbiór zdjęć Gaskina został właśnie opublikowany i opatrzony wstępem Franka Robertsa (aktywisty LGBT) , który nazywa fotografa „Andy Warholem z Trynidadu”. Album nosi nazwę „Legendary: Inside the House Ballroom Scene”. 

Polecam obejrzeć te niezwykle interesujące fotografie.

Share: