Station to station, czyli „pociąg do sztuki”

6.wrzesień 2013 w Cine Magic Riverfron Studios, Willimsburg, Brooklyn.

Ponieważ sztuka interesuje mnie od dawna (inną sprawą jest, że nie zawsze ją rozumiem i nie do końca się na niej znam), jestem łasa na każde artystyczne wydarzenie. Gdy tylko zobaczyłam projekt „Station to Station”, wiedziałam że chcę w nim uczestniczyć.  Opisany był on jako swojego rodzaju „happening w pociągu”, który odwiedza kilka miast w Stanach Zjednoczonych, i jest „ruchomą platformą” artystycznych eksperymentów. Projekt oparty został na współpracy artystów, muzyków i tzw. ludzi kreatywnych (można rzec: dziwaków).  Wśród artystów, którzy mieli wziąć w nim udział, pojawiły się takie nazwiska jak: Kenneth Anger, Olafur Eliasson, Charlotte Gainsbourg (już po tym, jak kupiłam bilet, okazało się że jednak jej nie będzie), a w innych miastach Cat Power, Beck i cała plejada innych, których nie znałam.

W swojej naiwności naprawdę myślałam, że będzie to miało coś wspólnego z pociągiem, ale nic z tego. Wybraliśmy się tam z moim kolegą; czekał na nas hangar (czyli studio filmowe – Cine Magic Riverfront Studios) i kilka namiotów wokół. W hangarze miały miejsce koncerty, ale jako że artyści wydawali z siebie niesprecyzowane dźwięki, postanowiliśmy opuścić hangar i ruszyliśmy w stronę namiotów. Nie były duże i aby do nich wejść trzeba było ściągnąć buty, co od razu z przyjemnością zrobiłam – licząc na jakieś ciekawe doznania (zero doznań z powodu chodzenia boso…). Wnętrza namiotów zobaczycie poniżej na zdjęciach. I choć nie do końca zrozumiałam ich przesłanie, to muszę przyznać, że odczuwałam przyjemność z pobytu zwłaszcza w tym białym, który emanował niesamowitą, halucynogenną atmosferą.  A o to chyba w sztuce chodzi – nie trzeba jej rozumieć: ma intrygować i pobudzać zmysły (taka jest moja definicja odbioru sztuki). I moje, mimo wszystko, pobudziła. Pobudzili je te też bardzo ciekawi ludzie, którzy przybyli na ten happening – ładnie ubrani, wręcz niekiedy wystrojeni (ma tu teraz miejsce Tydzień Mody, więc z pewnością po tej imprezie wybierali się na kolejne party).

Nie da się jednak ukryć, że największe wrażenie na nas zrobił widok, który roztaczał się z miejsca, w którym ten event się odbywał, w Williamsburgu (na Brooklynie), z pięknym widokiem na dolny Manhattan. Mój wniosek: widok mostu Brooklyńskiego o zachodzie słońca jest najciekawszym spotkaniem ze sztuką. Dlatego cieszę się, że mogę się z nią spotykać każdego dnia.

Share: