ODLEGŁOŚCI!!!

Fakt, że Nowy Jork oferuje tyle atrakcji, wydarzeń kulturalnych, koncertów powoduje, że serce rośnie, ale też wzmaga uczucie irytacji. Gdy sprawdzam co w tygodniu czeka mnie w NY z jednej strony cieszę się, że tyle to miasto oferuje, z drugiej wiem, że nie będę mogła uczestniczyć nawet w części tych wydarzeń. Powodów jest kilka, ale jeden jest najważniejszy – ODLEGŁOŚCI. Powiem wprost – te odległości doprowadzają mnie do szału! Każda część tej metropolii oferuje coś innego, co w praktyce oznacza, że potrzeba sporo czasu, aby dotrzeć do miejsca, które Was interesuje. By zobaczyć jedną wystawę tracicie czasami pół dnia. Któregoś dnia odwiedziliśmy z przyjaciółmi muzeum na Manhattanie (88 ulica), a później pojechaliśmy na koncert na Brooklynie. Dotarcie do muzeum – 1 godzina, później na Brooklyn – 1,5h, z powrotem ponad godzina. Do tego dochodzi problem transportu. Uwielbiam nowojorskie metro, ale oczywiście zawodzi wtedy kiedy go najbardziej potrzebuję. Gdy się spieszę pociąg nagle się spóźnia, albo nie przyjeżdża w ogóle, bo „coś się wydarzyło na dole Manhattanu”. Zanim więc dojadę do celu, wydaje mi się że mijają godziny. Wiem, że można wykorzystać ten czas np. na czytanie, ale najczęściej metro jest tak zatłoczone, że raczej szukasz dojścia do drążka niż trzymasz jakieś czytadło w ręce. A gdy już dostaniesz się do siedzenia, to bardzo często to przyjemne kołysanie powoduje, że usypiasz (mój przypadek). 

Tak, wiem, że życie w metropolii wiążę się z takimi problemami jak „nie wszystko jest na miejscu”, ale nie zmienia to faktu, że drażni mnie to marnowanie czasu. Nie tylko mnie zresztą. Przypominam, że Nowojorczycy nie mają czasu, by tak marnować czas. W praktyce to oznacza, że często korzystają tylko z tego, co dzieje się w ich okolicy. Stąd też i taka rozpiętość kulturalnej przestrzeni NY – każda okolica stara się zorganizować jakieś atrakcje. Patrząc z tej perspektywy nie tak głupim pytaniem wydaje się: gdzie mieszkasz? Bo odpowiedź na nie daje równocześnie odpowiedź na pytania, czy w twojej okolicy jest jedna z tych rzeczy: „dobre restauracje”, „park”, „muzea” albo „dobre kluby”. Jak nie masz nic z nich, to…czeka Cię długa droga. 

Odległości umieściłabym na pierwszym miejscu rzeczy, które najbardziej denerwują mnie w NY. Bo to one powodują, że czas tu się kurczy, doba ma za mało godzin, a odwiedzenie znajomych przesuwane jest z tygodnia na tydzień i ostatecznie powoduje rozluźnienie relacji. Plusem jest fakt, że to uczy nowych, bardzo przydatnych umiejętności logistycznych. Zawsze to coś…

Share: